30 grudnia 2012

Rozdział 9



- Nie no. Ja już dłużej tak nie mogę. Zróbmy coś w końcu, bo inaczej zwariuję!
- Gdzie ci się tak śpieszy? – spytał Wiktor, spoglądając na mnie znad gazety. On naprawdę niczego nie rozumiał. I od kiedy czytał gazety?
- Do domu. Do normalności. Do tego, co było dawniej – zaczęłam się już irytować.
- Nie jesteś jeszcze gotowa – powiedział i wrócił do swojej lektury.
- Bardziej już nie będę. I tak nie jestem w stanie opanować tej głupiej mocy.
- Tym bardziej powinniśmy jeszcze zaczekać.
- I co będziemy się tu ukrywać już zawsze? Bo nigdy nie będę gotowa. Przynajmniej według ciebie – zdenerwowana zabrałam mu gazetę, chciałam żeby w końcu na mnie spojrzał, tak jak to robił zawsze, kiedy rozmawialiśmy.
- Zależy mi na tobie i nie chcę żebyś zginęła. To źle? – teraz i jego ponosiły nerwy, co raczej nie było normalne, albo po prostu zaczął udzielać się mu mój nastrój.
- Źle, jeśli to oznacza, że nie mogę sama decydować za siebie.
- Ale nie decydujesz tylko o sobie, ale także o losach całego świata.
- Wiec troszczysz się o mnie czy o świat? – no dobra przyznaję, to było głupie pytanie.
- O was oboje, ale przede wszystkim o ciebie – powiedział po chwili wahania.
- Jakoś nie widać – mruknęłam, dokładnie tego nie przemyślawszy.
- Sądzisz, że mi na tobie nie zależy? – spojrzał na mnie zszokowany. – Mało dostałaś dowodów z mojej strony? Porzuciłem dla ciebie skrzydła i wróciłem na ziemię. Oświadczyłem ci się, chcąc być z tobą przez resztę życia, a teraz staram się uchronić cię przed pewną śmiercią. To dla ciebie za mało? – zraniłam go, tym samym raniąc siebie.
- Nie. To nie tak. Źle mnie zrozumiałeś – podeszłam do niego i ujęłam jego twarz w dłonie. Nie odtrącił ich, ale też nie zareagował. – Wiem, że mnie kochasz i ja kocham ciebie nad życie, ale nie mogę dłużej siedzieć bezczynnie. Musisz mnie zrozumieć – wpatrywałam się w niego intensywnie, póki sam na mnie nie spojrzał.
- Rozumiem – dotknął mojego policzka. – Ale nie mogę dopuścić, żeby coś ci się stało.
- Nie stanie.
- Jagoda – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Wiktor, kocham cię i nie pozwolę by cokolwiek nas rozdzieliło ani niebo ani piekło.
- A ja nie pozwolę ci zginąć – powiedział z mocą.
- Nigdzie się nie wybieram.
- Masz rację, nigdzie się nie wybierasz. Nie pozwolę ci stąd wyjść – spojrzał na mnie twardo, a ja jęknęłam.
- Myślałam, ze właśnie to sobie wyjaśniliśmy.
- Wyjaśniliśmy. Ja kocham ciebie, a ty mnie. Ale nie zamierzam się stracić, więc nigdzie się stąd nie ruszysz.
- Ale Wiktor… - zaczęłam. On nigdy się tak nie zachowywał.
- Nie ma żadnego, ale – przerwał mi i złapał mnie mocno za ramiona, zbyt mocno. Spojrzałam mu w oczy, nie były bursztynowe tylko jadowicie niebieskie. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć?!  – Tak piękna kobieta nie może zginąć – powiedział nieugięcie. To pasowało do Wiktora, pomijając fakt, że on nigdy by tak nie powiedział. A ja już słyszałam kiedyś te słowa.
- Ty draniu – wyrwałam się mu, ale złapał mnie i przyciągnął z powrotem do siebie, jedną ręką objął w pasie, a druga gładził mój policzek. Nie byłam w stanie mu uciec, był o niebo silniejszy ode mnie, a w dodatku sparaliżował mnie strach. No naprawdę świetnie. – Nie pozwolę ci tak po prostu zginąć – pocałował mnie, a wtedy wzrok zastąpiła mi ciemność. Zabiję go za to. 


***


     Obudziłam się w nieznanym mi miejscu z długiego i naprawdę koszmarnego snu. Otaczały mnie tylko cztery gołe ściany w śnieżno-białym kolorze. Nie było tu żadnych okien, drzwi czy lamp, jednak było tak jasno, że można było oślepnąć. Moje oczy potrzebowały kilku minut, żeby się z tym oswoić. Po środku pokoju stało jedynie ogromne łożę z baldachimem, kotarami i pościelą także w tym samym kolorze. Wszystko tu było białe i takie czyste, sterylne, przyprawiające o ból głowy.
Okropne. I bez tego czułam się dziwnie otępiała.
     Jeśli tylko dorwę Wiktora w swoje ręce, uduszę go. Zaraz. Wiktor! O nie, tylko nie to.
- Obudziłaś się w końcu – usłyszałam przed sobą głos. Wiktor pojawił się nagle. Opierał się o ramę łóżka i patrzył wprost na mnie, ale jakoś tak inaczej niż zwykle i nagle przypomniałam sobie, dlaczego. Chciałam się podnieść, ale moje ciało było zbyt ociężałe, by chociaż ruszyć palcem. – Długo kazałaś na siebie czekać – uśmiechnął się.
- Po co cała ta maskarada? Gdzie ja jestem? I czego chcesz? Gdzie jest Wiktor? – wyrzucałam z siebie pytania z prędkością światła, wściekła jak nigdy dotąd.
- Tyle pytań, a ja przecież stoję tu – rozłożył ręce i obrócił się na pięcie, chcąc zaprezentować się w całej okazałości.
- Kpisz sobie ze mnie? – warknęłam. – Rozpoznałabym go wszędzie, ty nim na pewno nie jesteś i nigdy nie będziesz.
- Masz rację – obrócił się ponownie, a gdy stanął twarzą do mnie, był znów sobą. – Szkoda tylko, że zorientowanie się zajęło ci tyle czasu. Chociaż przyznaję, że udawanie Wiktora było całkiem niezłym zajęciem – zaśmiał się wrednie. – Byłbym dobrym aktorem.
- Artur, dlaczego ty to robisz?
- Naprawdę nie wiesz? A miałem cię za mądrą dziewczynkę. No cóż. Pozory mylą.
- Gdzie jest Wiktor? – znów próbowałam się ruszyć, ale wciąż tylko marnowałam swoje siły.
- A bo ja wiem? Zniknął. Zostawił cię samą na mojej łasce. Doprawdy nie ładnie – zrobił zawiedzioną minę, po czym roześmiał się w głos. Dźwięk rozszedł się po pokoju, zmieniając nieprzyjemnie swoją barwę, aż zaczął ranić moje uczy. Skrzywiłam się, już wiem jak musiał się czuć wtedy na parkingu, ale i tak nie zamierzałam mu współczuć.
- Łżesz – wydusiłam dopiero po chwili. – On nigdy by tego nie zrobił.
- A jednak jego nie ma, a ty jesteś tutaj. Ze mną – spojrzał na mnie takim wzrokiem, że aż mnie zemdliło. Ale miał rację. Wiktor zniknął. Jak długo musiało go nie być, skoro Artur zdążył mnie odnaleźć i podszyć się pod niego? – Powiedz, co mnie zdradziło? Szło mi całkiem nieźle. Nawet wyznałaś mi miłość – zaśmiał się triumfalnie. – Doprawdy, prawie się popłakałem.
- Nigdy nie wyznałam jej tobie – powiedziałam wściekle.
- Jednak nie wyznałaś jej także Wiktorowi, a przynajmniej nie temu prawdziwemu. Więc? Gdzie popełniłem błąd? – zaczął chodzić po pokoju i rozmyślać intensywnie. – Ach tak. Moje ostatnie słowa. Mój błąd – przyznał potulnie, zatrzymując się i odwracając w moją stronę. Uniósł ręce w poddańczym geście, wciąż jednak się uśmiechał.
- Nie tylko słowa – powiedziałam w końcu wściekła na siebie, że nie zauważyłam tego wcześniej. -  Oczy.
- No tak. Oczu Wiktora nie da się podrobić, są jedyne w swoim rodzaju. Takie bezgranicznie i beznadziejnie dobre – mówiąc to skrzywił się.
- W przeciwieństwie do twoich – zaśmiał się szaleńczo, jakbym sprawiła mu komplement. - Dlaczego to robisz?
- Co konkretnie? – spojrzał na mnie z ciekawością w oczach.
- No to wszystko. Przecież byliście przyjaciółmi.
- No właśnie. Byliśmy. Czas przeszły
- Więc co się stało?
- Upadłem – wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
- Czemu? – nie dawałam za wygraną.
- Po co chcesz to wiedzieć? – zirytował się, a kiedy na powrót spojrzał na mnie w jego oczach dostrzegłam gniew.
- Chcę zrozumieć.
- Poproś Wiktora. Może on ci powie – burknął, po czym uśmiechnął się złośliwie. – A nie przepraszam, nie powie. Bo już nigdy więcej się z nim nie zobaczysz – szarpnęłam się wściekle, ale na nic się to zdało, wciąż byłam uwięziona w wielkim łożu, wśród tysiąca puchowych poduszek.
- Nie wysilaj się. Zostaniesz tu już na zawsze – uśmiechnął się tak, jakby właśnie wygrał szóstkę na loterii. – Chyba, że…
- Chyba, że co? – warknęłam. Wściekłość powoli zaczynała ustępować miejscu rozpaczy.
- Chyba, że oddasz nam moc.
- Czy ja nie wyraziłam się ostatnio wystarczająco jasno? – jęknęłam sfrustrowana, ale ten dźwięk zdawał się sprawiać mu dziwną przyjemność.
- Aż nadto, ale zawsze możesz zmienić zdanie, kiedy znudzi ci się już siedzenie tutaj – wzruszył ramionami. – Możesz też dołączyć do nas.
- Wolałabym już zginąć – byłam wściekła, zrozpaczona, zdeterminowana, ale tego jednego byłam pewna.
- Powinnaś bardziej uważać na słowa. W tym miejscu spełniają się nazbyt często – powiedział ostrzegającym tonem okrążając łóżko i podchodząc bliżej.
- Myślisz, że się ciebie boję? – spytałam wojowniczo.
- Powinnaś – nagle znalazł się tuż obok i pochylał się nade mną. - Jesteś zdana na moją łaskę. Nikt cię tutaj nie odnajdzie. Nikt cię tutaj nie usłyszy i nikt cię nie uratuje.
- Wiktor na pewno…
- Wiktor, Wiktor, Wiktor – przerwał mi wyprowadzony z równowagi. Jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej. – Zapomnij o nim. Nawet nie wiesz gdzie on jest.
- Ale ty też tego nie wiesz – spojrzałam na niego gniewnie.
- Tylko, że ja go w końcu znajdę, a wtedy go zabiję – pochylił się i wyszeptał mi do ucha. - I nie zmartwychwstanie już więcej.
- Nie, nie pozwolę na to – powiedziałam rozpaczliwym głosem, szarpiąc się wściekle, ale tym razem poczułam, że okowy zaczynają puszczać. Zapaliła się we mnie iskierka nadziei. Jednak zaraz zgasła.
- A co ty możesz? – zakpił ze mnie. Złapał kosmyk moich włosów i okręcił go sobie na palcu. – Wiesz, teraz należysz do mnie – powiedział głosem, który nie wróżył nic dobrego, zwłaszcza dla mnie. – Jesteś moją nagrodą - kiedy jego usta wędrowały po moim policzku, serce zamarło mi w piersi.
- Która ci się nie należy – powiedziałam słabo, przerażona tym co chciał zrobić. Co najgorsze jemu sprawiało to dziką przyjemność.
- Już niedługo – uśmiechnął się triumfalnie, a później wpił w moje usta. Po policzku zaczęły spływać mi pojedyncze łzy. Kiedy w końcu oderwał się ode mnie pogładził moje włosy z czułością. – Już niedługo – powtórzył i praktycznie rozpłynął się w powietrzu. A wtedy wszystko ustało.
     Niewidzialne kajdany, które mnie więziły, puściły. Serce znów zaczęło mi bić, a płuca na nowo napełniły się tlenem. Oddychałam zbyt szybko i spazmatycznie.
     Poderwałam się jak oparzona i usiadłam na łóżku. Z oczu popłynęły łzy niekontrolowanym strumieniem, zbyt długo je tłumiłam.
     Jak on w ogóle śmiał mówić i robić takie rzeczy i… Ręka sama powędrowała mi do ust, żeby obetrzeć je rękawem bluzki, ale wspomnienia nie mogłam tak po prostu zetrzeć. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię, choć pewnie właśnie tam byłam.
     Zerwałam się z łóżka, byle być jak najdalej od niego. Ale stąd nie było wyjścia. Wcisnęłam się, więc w kąt i usiadłam na zimnej podłodze, ukrywając twarz w dłoniach i po prostu zaczęłam łkać jak dziecko, słabe i bezbronne dziecko. A przecież miałam moc. Jednak na co mi ona skoro nawet nie potrafiłam jej użyć. Byłam bardziej bezużyteczna niż mi się zdawało.
     Nie miałam pojęcia czemu, ale w tej chwili bałam się bardziej niż gdy stałam twarzą w twarz z diabłem. Tylko, że teraz paraliżował mnie nie tylko strach o siebie.
- Wiktor, gdzie jesteś? - zaszlochałam.

6 komentarzy:

  1. No proszę. Teraz to mnie zastanawia, co stało się z Wiktorem i kiedy nastąpiła ta jego wymiana z Arturem? Podejrzewam moment, w którym Jagoda wyszła z piekła, ale głowy sobie za to nie dam uciąć. Cóż Artur okazał się naprawdę zdolnym aktorem i takie zakończenie rozdziału ani trochę mi nie odpowiada, ale będę czekać na więcej. Ja chcę z powrotem Wiktora! Zapewne nie tylko ja, ale jak to się mogło stać, że on zaginął. Mam wrażenie, że zapożyczył trochę rolę Jacka z mojego opowiadania i zdecydowanie mi się to nie podoba! Tak, tak może i wprowadza elementy, które ciekawią, wciągają, ale martwienie się o chłopaka może przyprawić o zawrót głowy i kiedy jeszcze ty go planujesz tu przywrócić? W sumie nie tylko za nim podążają moje pokręcone myśli, bo nie powiem nasza bohaterka też nie jest w najlepszej sytuacji, podejrzewam nawet, że jeszcze gorszej niż jej chłopak...
    Rozdział świetny! Nieźle zaskoczyłaś mnie tym pojawieniem się Artura, można powiedzieć, że do tej chwili jestem w lekkim szoku, no i zdecydowanie chcę już więcej! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to sama jeszcze nie wiem, kiedy oni mogli by się podmienić. A wiesz, że pisząc o tym zniknięciu nawet nie pomyślałam o Jacku? Faktycznie obaj lubią nagle znikać, ale Wiktor jeszcze wróci i to znacznie szybciej. Tylko nie wiem jeszcze jak xD
      Ale to takie pozytywne zaskoczenie prawda? Szczerze, to nawet nie pomyślałam, że rozdział potoczy w takim kierunku, bo na początku wyglądał on zupełnie inaczej. Ale oczywiście w mojej głowie pojawiło się światełko z myślą: Hej a może by pozmieniać wszystko tak, zeby później nie było jak z tego wyjść? No i musiałam tak zrobić. No bo przecież :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Mam nadzieje, że to, iż nie wiesz jak Wiktor wróci nie wpłynie jednak na to, że te jego zniknięcie wydłuży się bardziej niż podejrzewasz. Nie wiem, czy takie potoczenie losów, by mi odpowiadało... Poza tym ja też często tak mam, że pisze, pisze, a ostatecznie zatrzymuje akcje tak, że nie można z niej wyjść, ale to chyba już zauważyłaś? Już szczególnie w ostatnim rozdziale.
      Eh... życzę ci duuuużo weny, bo ja naprawdę chcę już ciąg dalszy! :)

      Usuń
    3. Nie no myślę, że to nie wpłynie na to. Sama długo nie wytrzymam bez mojego Wiktorka ^^ więc będę za wszelką cenę chciała go przywrócić w stylu "wejście smoka" xD
      Zauważyłam, zauważyłam. Mam podobnie, ale dzięki temu rozdziałowi, zyskałam możliwość napisania kilka następnych, bo inaczej opowiadanie byłoby znacznie krótsze, a nie chciałam go jeszcze kończyć więc wyszło jak wyszło. No ale cóż, źle chyba nie jest.
      I bardzo ci dziękuję, tylko nie wiem czy to coś da. I tobie również życzę dużo weny na ten Nowy Rok, bo ja chcę już wiedzieć co się stało z Rayana ;)

      Usuń
    4. "Wejście smoka"? Powiem, że to bardzo, ale to bardzo interesujące. Jestem ciekawa, co też wymyślisz przywracając nam z powrotem Wiktora:)
      Wiesz gdyby nie wątek z "Wyspą gwiazd" to podejrzewam, że moje opowiadanie też byłoby znacznie krótsze, a nawet mogłoby się już skończyć, więc nie tylko ty wydłużasz historie swoich bohaterów.
      Dziękuje:) Hmmm... co się stało z Rayaną? Powiedzmy, że od następnego rozdziału zajdzie znaczna zmiana w akcji:)

      Usuń
  2. Świetny! Dramat ^^ Jak ja uwielbiam takie dramatyczne sceny. Ta z Arturem w małym, białym pokoiku mnie powaliła. A właśnie gdzieś już chyba miałyśmy taki pokoik, w którym ludzie wariują xD Chyba w tym super, ściśle tajnym laboratorium Petera ^^ Ogólnie rozdział bardzo fajny :D Tylko Jagoda mogłaby wziąć się w końcu w garść, jak chce to potrafi użyć tej mocy i uratować i siebie i innych. Potrzebuje bodźca? To teraz ma.
    Wiktor, gdzie ty się podziewasz? xD Pewnie zbiera ekipę na podbój piekieł ^^

    OdpowiedzUsuń